Stysz
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 1862
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Wto 20:07, 12 Lut 2008 Temat postu: Rekonstrukcja zamku w Sochaczewie |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych] cz. I
Tajemnice sochaczewskiego zamku, Łukasz Popowski (rys historyczny)
[link widoczny dla zalogowanych] cz. II
Cytat: | Trudna współczesność, czyli odbudowa zabytków po polsku. Tajemnice zamku w Sochaczewie cz. 2
Dzięki badaniom archiwaliów i pracom archeologicznym coraz lepiej znamy wygląd warowni w Sochaczewie. Czy uda się uratować ją od zniszczenia i odbudować w dawnym kształcie, nie dopuszczając do jej całkowitego zniekształcenia?
Zamek po raz pierwszy badał w sposób naukowy R. Jakimowicz w roku 1927/28. Niestety, nie prowadził regularnych wykopów, koncentrując się jedynie na datacji ceramiki, którą wydobył z obrywu ziemi występującego na wzgórzu. Podobnie wyglądały badania dokonane przez R. Dukwicza w 1956 roku. Planowe, regularne badania archeologiczne prowadzone były na zamku dwukrotnie: w 1966 roku w ramach Zespołu Do Badań Nad Polskim Średniowieczem przez J. Pinińskiego i M. Brykowską oraz w latach 1975-77 przez J. Gulę. Jak wspominałem w poprzednim artykule, ich wyniki pozostawiły dużo bardzo istotnych pytań bez odpowiedzi. Istniała konieczność wykonania kolejnych badań archeologicznych, aby kwestie te, choć w części, mogły znaleźć rozwiązanie.
Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce. Udałem się z propozycją takich wykopalisk do dyrektora Instytutu Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego i zarazem wielkiego specjalisty od zamków, prof. L. Kajzera. Ku mojej uciesze profesor wyraził zainteresowanie moją propozycją, ustalając ewentualny termin badań na lipiec 2006 roku. Następnie, korzystając z pomocy dyrektora sochaczewskiego muzeum, pana Macieja Wojewody, zainteresowałem sprawą władze miasta. 9 maja 2005 roku odbyło się pierwsze spotkanie burmistrzów z profesorem Kajzerem, na którym wstępnie zaaprobowano pomysł badań archeologicznych na zamku. Wykopaliska miały odbyć się w formule praktyk studenckich, przez co koszty poniesione przez miejski budżet miały być najniższe z możliwych (miesięczne zakwaterowanie i wyżywienie dla 15 osób). Na pewno zachęciło to ówczesnych burmistrzów miasta: Czubackiego i Żelichowskiego.
Na tym etapie moje działania zakończyły się wstępnym sukcesem. Jednak moim zasadniczym celem od zawsze były nie tylko nowe wykopaliska archeologiczne i maksymalne zgłębienie wiedzy o zamku, ale również, a może przede wszystkim, zrobienie jak największego pozytywnego szumu wokół ruiny. Szumu, który doprowadziłby do realizacji mojego skrytego marzenia, czyli odbudowy warowni. Odkąd pamiętam, zawsze martwił mnie zły stan ruin, jak i wzgórza, oraz zupełny brak zainteresowania tym faktem ze strony wielu mieszkańców miasta, a także jego władz. Widać było całkowity brak pomysłu rządzących na to, co zrobić z zamkiem. Znajdowało to odzwierciedlenie w tym, że od momentu ostatecznego zniszczenia w 1794 roku do dnia dzisiejszego, oprócz jednej akcji porządkowania wzgórza i jego okolic z 1935 roku, zamek nie doczekał się żadnych prac konserwatorsko-budowlanych. Na szczęście intencje obecnych burmistrzów są dużo bardziej pozytywne.
Z racji mojego głównego celu, czyli odbudowy warowni, sukces związany z organizacją wykopalisk był tylko pierwszym, choć oczywiście niezmiernie ważnym, przystankiem do dalszych działań. Jako że od wielu lat dopracowywałem rysunkową wizję naszego zamku, chciałem się przekonać, na ile te moje wyobrażenia znajdą akceptację u osób związanych z urzędem konserwatorskim. Trąciły one naturalnie pewnym schematyzmem, ale były skonstruowane w oparciu o ogólne zasady budowlane epoki, maksymalnie wierne źródłom pisanym oraz wynikom badań archeologicznych i architektonicznych a także zachowanej architekturze warowni. W celu zasięgnięcia opinii spotkałem się z archeologiem pracującym w Urzędzie Konserwatorskim w Płocku, panem Andrzejem Tucholskim, który ku mej uciesze pozytywnie wyraził się o wielu moich rysunkowych koncepcjach. Z rozmowy tej, w której uczestniczył również pan Maciej Wojewoda, wykuła się koncepcja utworzenia na wzór Gostynina (gdzie zamek już jest odbudowywany) fundacji grupującej historyków i innych rodzimych naukowców oraz ludzi zainteresowanych tematem, która zbierałaby fundusze na rzecz odbudowy zamku.
Trudne początki
Wyrazem dobrych intencji władz miasta było przeznaczenie pieniędzy na niezbędne badania zamkowych murów i statyki wzgórza zamkowego, które miały być przeprowadzone jako wstęp do wykopalisk archeologicznych i miały określić miejsca, w których będzie można otwierać wykopy bez zagrożenia osunięcia się któregoś ze zboczy wzgórza. Prace zostały zlecone panu dr. inż. Krzysztofowi Kamińskiemu z firmy Usługi Ekpertyzowo-Projektowe z Płocka i podzielone na dwa etapy: jesienny i wiosenny. Z wynikami pierwszego etapu zapoznałem się w grudniu 2005 roku i, niestety, prezentowały one górę i mury zamkowe w stanie dużo gorszym niż się tego spodziewałem, wręcz przedkatastrofalnym. W związku z raczkującymi planami odbudowy postanowiłem natychmiast odbyć z doktorem spotkanie, aby zasięgnąć jego opinii w tej sprawie.
Poza potwierdzeniem zatrważających wyników swoich badań, dr inż. Kamiński zasugerował mi podczas rozmowy zarzucenie na jakiś czas sprawy fundacji i skoncentrowanie całych swoich sił i uwagi na tym, co w obecnej chwili najpilniejsze, czyli zdobyciu unijnych funduszy. Mogły one pozwolić na ratowanie góry zamkowej i odzyskanie z terenu zamkowego jak największej ilości zabytkowej cegły zalegającej na dziedzińcu, będącej idealnym materiałem służącym do uzupełniania ubytków w starych murach. Bez natychmiastowego zabiegu licowania ścian w wielu miejscach groziło im zawalenie. Czerwcowe wyniki drugiego etapu badań dr. inż. Kamińskiego, poza potwierdzeniem poprzedniej diagnozy dotyczącej stanu zamku i góry, ustaliły, że zbocza zachodnie i północne są zbyt zagrożone osunięciami, a przez to niedostępne dla archeologów. Tak został ukierunkowany przebieg działań prof. Kajzera i jego ekipy podczas wykopalisk.
Przez cały ten czas zajmowałem się przygotowaniami do mojej pracy magisterskiej, czyli odszukiwaniem kolejnych pozycji źródłowych dotyczących zamku, w czym zresztą bardzo pomagała mi moja pani promotor, dr Hanka Żerek-Kleszcz. Doznałem niemałego szoku, gdy wraz z panią doktor odkryłem w Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie ok. 60 stron tekstów źródłowych polskich i łacińskich — inwentarzy starostw z XVI i XVII wieku, dotyczących tylko i wyłącznie zamku sochaczewskiego. Odkrycie to można nazwać przełomowym, ponieważ z analizy informacji zwartych w sprawozdaniach z poprzednich dwóch badań archeologicznych wynika, że naukowcy prowadzący te wykopaliska nie dokonali dokładnej kwerendy źródłowej przed swoimi badaniami. Część tych tekstów, zawierających mnóstwo ciekawych i nieznanych nikomu informacji, w szczególności o zamku gotyckim, przetłumaczyłem prawdopodobnie jako pierwszy. Nie wchodząc w szczegóły, mogę zapewnić, że owe inwentarze odpowiadają na mnóstwo pytań i rozwiązują szereg problemów związanych zarówno z zamkiem gotyckim, jak i nowożytnym. Dzięki tym informacjom pierwsza część mojego artykułu, dotycząca dziejów warowni, wzbogacona mogła być o wiele ciekawych szczegółów i informacji ogólnych.
Wiadomym było, że pomimo tylu przejawów dobrej woli ze strony władz miasta, trzeba będzie zorganizować jeszcze jedno spotkanie profesora Kajzera z burmistrzami, aby otrzymać od nich ostateczne potwierdzenie przekazania funduszy na wykopaliska, dopracować z nimi drobne szczegóły ekspedycji oraz omówić wyniki badań wstępnych dr. inż. Kamińskiego. Do spotkania doszło 23 maja 2006 roku w sochaczewskim muzeum. Podczas dyskusji zapewniono, że są pieniądze na wykopaliska. Doszło również do bardzo ciekawej i konstruktywnej wymiany poglądów na temat ratowania wzgórza i murów zamkowych, a także ewentualnej odbudowy zamku. Również wtedy profesor Kajzer oficjalnie przekazał mi sporządzenie kwerendy źródłowej przed planowanymi wykopaliskami. Na marginesie mogę dodać, że przez 1,5 roku wielokrotnie kontaktowałem się z władzami miejskimi, aby mieć pewność, że obiecane środki na badania archeologiczne zostaną ujęte w budżecie. Starałem się także przez ten czas nagłośnić sprawę zamku w lokalnej prasie oraz rozgłośniach radiowych Fama i Bis.
Postaram się teraz nakreślić pokrótce, jakie były założenia oraz plany odnośnie umiejscowienia wykopów archeologicznych oraz które z nich udało się zrealizować, a których niestety nie. Miałem nadzieję, że uda się zrealizować takie zamierzenia jak: ostateczne odkrycie i naniesienie na mapy archeologiczne potwierdzonej źródłowo wieży północnej zamku gotyckiego (niestety, niemożliwe z racji kiepskiego stanu zbocza północnego góry), odkrycie śladów gotyckich/nowożytnych kurtyn murów od stron północnej i północno-wschodniej (niestety, tak jak poprzednio), odkrycie ewentualnego najstarszego założenia grodowego, starszego niż gród Falenty z przełomu XII i XIII wieku (niemożliwe z racji konieczności wykonania zbyt głębokiego, ośmiometrowego, a więc zbyt niebezpiecznego wykopu), odnalezienie wjazdu do zamku gotyckiego i nowożytnego od wschodu dzięki odkryciu śladów po drewnianych mostach oraz ewentualnie nowożytnego budynku bramnego (wykonane podczas wykopalisk).
Wykopaliska
Prace archeologiczne odbywały się w dniach 3–28 lipca 2006 roku. Studenci pod kierownictwem prof. Leszka Kajzera, mgr. Aleksandra Andrzejewskiego i mgr. Tomasza Olszackiego mieszkali w internacie przy sochaczewskim Zespole Szkół Centrum Kształcenia Ustawicznego, czyli tzw. Ogrodniku. Jak już wspomniałem, z racji wyników badań wstępnych dotyczących statyki wzgórza, możliwość zakładania wykopów archeologicznych została ograniczona praktycznie do wschodniej i południowej części wzgórza. Na wschodniej stronie, jak wynikało z moich badań, powinien znajdować się wjazd tak do zamku nowożytnego, jak i średniowiecznego, dlatego też tam właśnie otwarty został główny wykop archeologiczny. Drugi duży wykop założony został na potrzeby dr. inż. Kamińskiego w zachodnim skrzydle zamkowym, a dokładnie w południowo-wschodnim narożniku sali jadalnej znajdującej się w tym skrzydle.
Po paru dniach kopania okazało się, że wybór miejsca, w którym poszukiwano budynku bramnego okazał się bardzo trafny, ponieważ odkryto zespół nieznanych wcześniej nauce solidnych fundamentów, które mogą być podstawą ryzalitu bramnego zamku nowożytnego. Niestety, wykop nie objął całości tej konstrukcji i od strony wschodniej nie udało się dotrzeć do ściany czołowej ewentualnej bramy. Aby mieć pewność, z czym dokładnie mamy do czynienia, trzeba będzie w przyszłości otworzyć kolejny wykop umiejscowiony przed tegorocznym i zweryfikować posiadaną wiedzę.
Aby jeszcze dokładniej przyjrzeć się sprawie umiejscowienia przelotu bramnego w odkrytym pomieszczeniu skrzydła wschodniego zamku, należało otworzyć wykop sondażowy znajdujący się na zachód od poprzedniego, czyli bliżej dziedzińca. Po moich namowach udało się przekonać do tego pomysłu profesora i własnoręcznie mogłem zabrać się do kopania. Niestety, był to warunek otwarcia tego wykopu, ponieważ cała siła archeologiczna zaangażowana była w pozostałych dwóch dołach. Na szczęście znalazło się kilku entuzjastów zamkowych wśród moich znajomych, którzy podali mi pomocną dłoń w tej ciężkiej pracy. Wysiłek opłacił się, ponieważ udało się odnaleźć kolejne fundamenty przypuszczalnego budynku bramnego, które jednocześnie ukazały, jak wygląda zakończenie skrzydła wschodniego zamku od strony północnej (kolejna nowa nieznana nauce informacja). Do tego odkryto częściowo coś, co może być śladem po przelocie bramnym — na sprawę wyjaśnienia tej kwestii należałoby położyć nacisk w przyszłości.
Zasadniczy wykop od wschodu sięgnął stopy fundamentowej zamku posadowionej na głębokości ok. 3 metrów i odkrył, oprócz już wspominanych konstrukcji fundamentowych, wiele fragmentów ceramiki z różnych okresów (głównie nowożytnego), kafli piecowych, gwoździ, kości zwierzęcych i szkła. Drugi duży wykop założony w narożu sali jadalnej sięgnął głębokości ok. 5,5 metra, dochodząc praktycznie do gruntów rodzimych, czyli calca. Potwierdził on wcześniej już znaną informację o tym, że pierwotne wzgórze zamkowe przysypane jest olbrzymią ilością nawiezionej przez budowniczych zamku gliny. Powoduje to, że fundamenty nie sięgają gruntów rodzimych i są bardziej niestabilne, narażone na uszkodzenia. Dowód na to znaleziono w fundamencie wieży wschodniej w drugim wykopie w postaci olbrzymiego pęknięcia. Jako ciekawostkę można postrzegać fakt odnalezienia w wykopie fragmentu naczynia, które wstępnie można zaklasyfikować jako ceramikę posthusycką, nienotowaną wcześniej wśród znalezisk na Mazowszu. Wykop ten w najgłębszej swej części odkrył pozostałości, znanego już wcześniej nauce, wczesnośredniowiecznego grodu utożsamianego z XIII-wiecznym grodem Falenty.
W obu głównych wykopach pojawił się natomiast problem z odnalezieniem śladów po wielokrotnie wspominanym źródłowo zamku średniowiecznym. Naukowcy prowadzący poprzednie badania archeologiczne (w 1966 r. — Brykowska, Piniński i w latach 1975–77 —Gula) postawili tezę, że dolna część fundamentów zamkowych jest pozostałością po rozebranym przez starostę Stanisława Radziejowskiego zamku średniowiecznym. Na tych fundamentach średniowiecznych nadbudowane miały być fundamenty i ściany zamku nowożytnego. Profesor Kajzer wraz z ekipą wstępnie ustosunkował się negatywnie do tej teorii, stawiając hipotezę mówiącą o tym, że zamek średniowieczny został rozebrany do końca. W fundamentach sochaczewskiego zamku nie można raczej znaleźć jakichkolwiek przesłanek mogących uzasadnić datowanie tych pozostałości na okres średniowiecza — wszystko wskazuje na XVII wiek. Na szczęście sprawa ta prawdopodobnie już niedługo się wyjaśni, ponieważ profesor Kajzer zdecydował się na pobranie z różnych części fundamentów próbek zaprawy murarskiej, które zostaną przekazane do badania metodą radiowęglową. Powinny one ustalić w miarę dokładną datację istniejących reliktów i tym samym rozwiązać powstałą kontrowersję. Pobrane zostały również próbki spalonego drzewa z sochaczewskiego grodu, aby i w tym wypadku w miarę możliwości ustalić wiek tego założenia.
Wniosek natury ogólnej, jaki płynie z tegorocznych wykopalisk, jest dość oczywisty. Mimo sukcesów faktem bezspornym jest, że aby poznać zamek dokładnie, niezbędna jest kontynuacja badań w przyszłych sezonach. Obecna sytuacja napawa jednak optymizmem, ponieważ i burmistrzowie, i prof. Kajzer są zainteresowani kontynuowaniem wykopalisk w przyszłym roku, co rodzi kolejne naukowe szanse dla naszego zamku. W tym momencie burmistrzowie są już po wstępnych ustaleniach z profesorem archeologicznych sprawie badań archeologicznych A.D. 2007. Jeśli do nich dojdzie, a wszystko na to wskazuje, kolejne wykopy należałoby umiejscowić:
przed wykopem obecnym od strony wschodniej (w kierunku wsch. zbocza góry) — tak, aby uchwycić ewentualną ścianę czołową budynku bramnego, a także być może pale drewnianego mostu do zamku;
na przedłużeniu obecnego wykopu od strony wschodniej (w kierunku północnym) — tak, aby uchwycić dalszy przebieg wschodniego muru kurtynowego zamku i ewentualny narożnik na styku murów wschodniego i północnego.
Naturalnie spraw do przebadania jest znacznie więcej, choćby kwestia wieży północnej. Jednak należy odłożyć je do ewentualnych późniejszych sezonów badawczych.
Szklany dom
Należy również wspomnieć o sprawach, które dodatkowo były robione na zamku podczas wykopalisk i na pewno zwróciły uwagę wielu mieszkańców miasta. Pierwszym z tych wydarzeń było wykoszenie z polecenia władz miejskich wszystkich krzaków i całej trawy na powierzchni wzgórza, co zresztą było zgodne z zaleceniami zawartymi w sprawozdaniu z badań dr. inż. Kamińskiego. Kolejne działanie wiązało się z zasypaniem dołów archeologicznych po wykopaliskach J. Guli, które od 30 lat zagrażały zboczom i murom zamkowym. Przez cały lipiec dokładałem się również do tego typu działań, zwożąc z powierzchni wzgórza, fosy, okolic zamku i wykopów archeologicznych zabytkowe cegły. Pod koniec miesiąca zostały one zabrane do Płocka do konserwatorskiej firmy dr. inż. Kamińskiego, gdzie zostały odsolone i we wrześniu użyte do pierwszych, od momentu zniszczenia zamku w 1794 roku, prac konserwatorsko-budowlanych. Zostały one wykorzystane do uzupełnienia znacznych ubytków powstałych na przestrzeni lat w 3 ścianach zamkowych. Naturalnie podobnych działań wymagają też kolejne partie murów, ale te zostaną wykonane już w bieżącym roku. Po zakończonych wykopaliskach wziąłem udział wraz z zebraną przeze mnie ekipą w dość ciężkim i pracochłonnym procesie zasypywania dołów archeologicznych, który trwał z przerwami ponad miesiąc.
Dla zamku nie był to jeszcze koniec ważnych wydarzeń. 26 października odbyła się w Sochaczewie organizowana przez Płockiego Konserwatora Zabytków i Urząd Miejski konferencja naukowa dotycząca koncepcji zagospodarowania naszych ruin. W jej pierwszej, naukowej części swoje referaty na temat zamku wygłosili prof. L. Kajzer, prof. M. Brykowska oraz dr R. Kunekel. Konferencja miała teoretycznie dopomóc konserwatorowi w wyrobieniu sobie opinii na temat tego, jakie możliwości zagospodarowania ruin proponuje środowisko naukowe.
Niestety, oprócz tego słusznego celu pojawił się kolejny, który sprawił, że druga część konferencji miała charakter tendencyjny. W jej trakcie zajęto się promocją, wykreowanej nieco wcześniej przez pewnego świetnego ponoć architekta, wizji rekonstrukcji sochaczewskiego zamku. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że ów twórczy artysta kompletnie nie miał ochoty słuchać moich sugestii dotyczących wyglądu warowni i stworzył projekt niemający absolutnie nic z wspólnego z historycznym wyglądem zamku. Aby nie zagłębiać się zbytnio w merytoryczne szczegóły, powiem tylko, że architekt ten nie widział na oczy nawet jednego źródła historycznego dotyczącego zamku, żadnego sprawozdania z badań archeologicznych czy architektonicznych. Rekonstrukcja według jego zamysłów składać się miała z ruin w dzisiejszym stanie zachowania, obudowanych przez szklane ściany przykryte mansardowym, dworkowym dachem. Do tego od północnego-wschodu dostawiony miał być nigdy nieistniejący zamek niski, z podobnie wymyślonym murowanym mostem z szyją bramną ujętą w 4 (!) wieże i ze znajdującym się obok 30 metrowym (!) donżonem (obronną wieżą). Powiedzieć trzeba również o planach zasypania zamkowych fos (jedyny element istniejący od czasów grodu wczesnośredniowiecznego do dziś) na potrzeby parkingów oraz zignorowaniu potwierdzonego źródłowo, archeologicznie i architektonicznie piętra, przez co proporcje budowli zostały zachwiane. Po dodaniu mansardowego dachu nabrała ona ewidentnie dworkowego charakteru!
Jak widać, aby w dzisiejszych czasach tworzyć propozycje odbudowy obiektów zabytkowych, wystarczy mieć znane nazwisko. Natomiast wiedza o danej budowli jest już zupełnie zbędna, wszakże w takiej mieścinie jak Sochaczew można zaproponować cokolwiek, uważając mieszkańców miasta za idiotów. Projekt ten znajduje się na rysunku nr 1 — każdy może sam go ocenić, szczególnie w kontekście historycznego wyglądu zamku, ale również odnośnie jego walorów estetycznych.
Wojna o zamek
Rekonstruując w wyniku badań wygląd warowni, a jednocześnie znając „szklaną wizję”, już przed konferencją wiedziałem, że muszę się bardzo dobrze przygotować do konfrontacji. Moim celem było ukazanie wszystkich słabych stron i ogólne zdyskredytowanie projektu „szklanych domów” na górze zamkowej. Do tego celu moje rysunki były zbyt schematyczne i za mało profesjonalne, mimo iż przedstawiały autentyczny wygląd zamku z XVII wieku. O pomoc w tej sprawie poprosiłem kolegę, którego poznałem na sochaczewskich wykopaliskach, czynnego architekta, a zarazem studenta archeologii na Uniwersytecie Łódzkim, mgr. inż. Wojtka Wasiaka. Powstała wizja historyczna prezentująca najbardziej prawdopodobny wygląd zamku z czasów sprzed szwedzkiego potopu, którą zaprezentowałem podczas dyskusji na konferencji, a którą możecie zobaczyć na rysunku nr 2.
Oprócz mnie na konferencji zabierało głos wiele osób i należy podkreślić, że żadna z nich nie wsparła szklanej wizji, która w oczach uczestników również jawiła się jako zupełny niewypał. Konferencję należy mimo wszystko ocenić pozytywnie jako przejaw pewnego zainteresowania losem sochaczewskiej warowni. Po jej zakończeniu zdałem sobie jednak sprawę, że, działając w pojedynkę, mogę sobie nie poradzić w przyszłości z powstrzymywaniem napływu słabej jakości propozycji rekonstrukcji zamku. Poza tym potrzebna jest akceptacja społeczna dla idei odbudowy, a co za tym idzie pomoc wielu osób w walce na różnych płaszczyznach.
Aby mój cel stał się mniej wirtualny, postanowiłem wraz z grupą zainteresowanych znajomych założyć Stowarzyszenie Na Rzecz Historycznej Odbudowy Zamku w Sochaczewie „Nasz Zamek”. Ma ono grupować wszystkich tych ludzi, którzy interesują się historią miasta oraz sprawą zamku i którzy chcą wesprzeć swym działaniem (lub chociaż wyrażeniem woli) jego historyczną, popartą przesłankami naukowymi odbudowę. Ponieważ konieczne są duże środki finansowe, które pozyskać można tylko na podstawie rzetelnego wniosku o dofinansowanie z Unii Europejskiej, całkowita odbudowa zamku musiałaby się odbywać etapami i zamknąć w przedziale od 5 do 15 lat. Pierwszy pokonferencyjny etap działań wokół ruin powinien skoncentrować się na zabezpieczeniu przed osunięciami zboczy góry zamkowej i jednoczesnym stworzeniu powierzchni użytkowej w najlepiej zachowanym, zachodnim skrzydle warowni, na parterze, aby po ponad 210 latach móc w ten sposób zamek ożywić. W kolejnych etapach trzeba zająć się odbudową pozostałych dwóch skrzydeł zamkowych, wschodniej wieży i piętra, czyli dokończeniem dzieła, które rozpoczął Zygmunt III Waza.
Szansa dla miasta
W Sochaczewie dużo narzeka się na brak pomysłu na sensowną promocję miasta w kraju. Myślę, że billboardy i ulotki ze zdjęciem zamku i hasłem „Ukończyliśmy dzieło Zygmunta III Wazy” zaintrygowałyby potencjalnych turystów i przyciągnęły do odbudowanego obiektu. W warowni należałoby otworzyć muzeum historii miasta i zamku, którego w Sochaczewie brakuje oraz miejsce dla bractwa rycerskiego i karczmę zamkową. Ulokować ją można na dziedzińcu w stylizowanym drewnianym budynku kuchni zamkowej, która znajdowała się w tym miejscu w 1630 roku. Rekonstrukcja obiektu daje realną szansę na ożywienie tego miejsca w stopniu, na jaki ono rzeczywiście zasługuje i jakiego Sochaczew bardzo potrzebuje.
Rys. nr 2. Graficzna rekonstrukcja zamku zgodna z faktycznym jego stanem sprzed roku 1655.
Wprowadzenie sugerowanego tu wachlarza usług, ze zdecydowanym postawieniem na kulturę i edukację historyczną związaną z muzeum, bractwem czy architekturą zamku, powinno uczynić z obiektu prężny ośrodek wywierający wpływ na całe miasto — zarówno w sferze kultury, jak i rozrywki. Ponadto jest szansa, że zamkowe bractwo rycerskie wciągnęłoby w swoje szeregi choćby małą część znudzonej sochaczewskiej młodzieży, wprowadzając do miasta zupełnie nieznaną atmosferę. Być może udałoby się zorganizować turniej rycerski, który z czasem miałby szansę stać się imprezą cykliczną przyciągającą do Sochaczewa rzesze miłośników odtwórstwa historycznego. Dzięki temu miasto o bogatej przeszłości historycznej mogłoby zaistnieć na mapie Polski jako miejscowość o pewnym umiarkowanym znaczeniu turystycznym, czego w tym momencie absolutnie powiedzieć się nie da. Za kilkanaście lat Bzura zapewne na dobre się oczyści i będzie ponownie nadawać się do kąpieli, co znacznie podwyższy walory turystyczne miasta. Planowane przez rządzących od lat w miejscu toru motocrossowego tereny rekreacyjne wraz ze zrekonstruowanym zamkiem i zabudową starego rynku oraz uporządkowaniem architektonicznym centrum prawdopodobnie zdjęłoby z Sochaczewa miano przejezdnej mieściny.
Łukasz Popowski jest w trakcie badań nad dziejami sochaczewskiej warowni — jej przeszłość będzie tematem jego pracy magisterskiej, pisanej pod kierownictwem dr Hanki Żerek-Kleszcz, promotora w Katedrze Historii Polski XVI–XVII wieku w Instytucie Historii Uniwersytetu Łódzkiego. Badaniom towarzyszą prace archeologiczne zainspirowane i w dużej mierze organizowane przez autora pracy |
|
|