Stysz
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 1862
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 17:46, 16 Maj 2007 Temat postu: źródła pisane |
|
|
Cytuję ten tekst, dla przestrogi, że nie zawsze to, co napisane oraz ogłoszone na konferencji lub w prasie musi być prawdziwe. Nie dotyczy to archeologii, ale dostrzegam wiele analogii dla niejednej tezy ogłaszanej przez archeologów.
Archeologia jest nauką specyficzną w której podobne celowe manipulacje i oszustwa jest jeszcze trudniej obalić. Hipotezy bardzo często opierane są na domniemaniach, a to stwarza olbrzymie możliwości do puszczania wodzy fantazji.
Raz puszczona w obieg teoria bardzo często nabiera znaczenia dowodu, i po to jest puszczana w obieg, jeśli to robi do tego znany profesor - to dowodem staje się jest nazwisko, zaś obiektywność badań oraz jakość "dowodów" jest już sprawą właściwie małoistotną.
[link widoczny dla zalogowanych]
Cytat: | Pogromcy naukowych wampirów
Jacek Kubiak*2007-05-15, ostatnia aktualizacja 2007-05-15 18:24
Uczeni wykryli oszustwo kolegi. Wyniki badań opublikowane w "Science" były tak szokujące, że mogły wywołać przewrót kopernikański w biologii rozwoju. Nic takiego się jednak nie stało, a to dzięki internetowemu śledztwu kilkunastu naukowców
Prestiżowy tygodnik ”Sciene” 17 lutego 2006 r. wydrukował pracę na temat roli białka Cdx2 we wczesnych fazach rozwoju myszy.
Według pracujących pod kierunkiem Mike'a Robertsa autorów z University of Missouri białko Cdx2 obecne jest tylko w jednej z dwóch pierwszych komórek zarodka. Po kilku dniach to białko można odnaleźć w kilkudziesięciu dalszych komórkach, ale nadal tylko w połowie komórek zarodka. Autorzy twierdzili, że z komórek tych powstają wyłącznie błony płodowe, a nie ciało zarodka. Na tak wczesnych etapach rozwoju u wszystkich ssaków działają podobne mechanizmy, a więc można by sądzić, że podobnie jest u ludzi.
Doniesienie miałoby więc wagę przewrotu iście kopernikańskiego w wiedzy na temat wczesnego rozwoju ssaków. Do tej pory uważano bowiem, iż dwie pierwsze komórki zarodka (jak i kilka kolejnych ich pokoleń) mają identyczne zdolności rozwojowe. Wykazał to w latach 50. i 60. XX wieku polski embriolog prof. Andrzej K. Tarkowski. To umożliwia podczas zapłodnienia in vitro pobieranie komórek zarodka ludzkiego do testów genetycznych. Pobranie dowolnej komórki do badań nie szkodzi mu, zaś sprawdzenie genów embrionu przed wszczepieniem go do macicy przyszłej matki zwiększa prawdopodobieństwo urodzenia zdrowego dziecka.
Komputerowi detektywi
Doniesienie "Science" wywołało sporo kontrowersji w embriologicznym światku. Po kilku dniach dyskusji za pośrednictwem poczty elektronicznej 13 biologów z Kanady, Niemiec, Polski, Japonii, USA i Francji (wśród nich autor tego tekstu) doszło do wniosku, że wyniki publikacji są nieprawdziwe.
Szybko ustaliliśmy, iż wiele z dołączonych do tekstu ilustracji przedstawia kilkakrotnie powielone zdjęcia tych samych zarodków. Niektóre z nich miały służyć jako ilustracje różnych stadiów rozwojowych. W dodatku autorzy posłużyli się jednym zarodkiem fotografowanym trzykrotnie w małych odstępach czasu, aby pokazać przebieg trzech różnych wariantów doświadczenia. Niektóre ilustracje przedstawiały te same zarodki, ale fotografowane w innej płaszczyźnie ostrości. Stwierdziliśmy to, powiększając zdjęcia i analizując układ niewidocznych gołym okiem drobnych plamek. Znaleźliśmy również sprzeczności w opisie technicznych aspektów niektórych eksperymentów.
Wszystko to z daleka pachniało oszustwem i sugerowało, że publikacja została całkowicie lub w ogromnej części sfałszowana. O wynikach dochodzenia natychmiast powiadomiliśmy redakcję "Science".
Dowiedliśmy, iż na dobrą sprawę każdy, kto dysponuje komputerem i zna temat, może wykryć takie oszustwo. Wystarczy zorientować się, że wyniki wyglądają podejrzanie, a następnie wziąć pracę pod lupę. Okazało się jednak, że pisma naukowe wcale nie spieszą się ze sprostowaniem. To, co nam zabrało trzy dni, w redakcji "Science" jeszcze po miesiącu nie uchodziło za udowodnione.
Od Annasza do Kajfasza
Część biologów wzięła zaś wyniki grupy Robertsa za dobrą monetę i już na początku kwietnia 2006 r. ukazały się prace cytujące wspomniany artykuł jako "dowód" na niesłuszność dotychczasowych teorii (np. w znakomitym skądinąd brytyjskim "Current Biology"). Nasze interwencje w tym czasopiśmie nie odniosły żadnych skutków. Ewidentna nieprawda jest więc beztrosko powtarzana do tej pory w prestiżowych pismach.
Jakby tego było mało, na łamach "Science" ukazał się wiosną zeszłego roku publicystyczny artykuł opowiadający o tym, jak czasopisma radzą sobie z oszustwami w publikacjach naukowych. Okazuje się, że nawet po udowodnieniu oszustwa i wycofaniu takiej publikacji wielu naukowców przez nieuwagę albo z niedopatrzenia wciąż cytuje sfałszowane wyniki.
Dlatego tak ważne jest jak najszybsze zdemaskowanie kłamstw. Niestety, nasza grupa naukowych detektywów przekonała się na własne oczy, że nawet prestiżowe czasopismo naukowe, które wypuściło bubla, może zrobić sporo, aby sprawę zatuszować. O fałszerstwie w "Science" zawiadomiliśmy więc czym prędzej amerykańską agencję powołaną do badania naukowych oszustw - Office of Research Integrity - oraz macierzystą uczelnię autorów badań - Uniwersytet w Missouri. W lutym zapewniano nas, że werdykt zostanie wydany w marcu. Do dziś jednak nie mamy żadnych wieści, a publikacja nadal figuruje w bazach danych, choć trzeba dodać, iż towarzyszy jej notka, że w tej sprawie prowadzone jest śledztwo. Tymczasem, w zeszłym tygodniu, też w "Science", ukazała się publikacja japońskich badaczy wykazująca, że hipotezy Robertsa są fałszywe. Jednym słowem "Science" jest i za, i przeciw.
Powtarzać i jeszcze raz powtarzać
Wykrycie oszustwa to najłatwiejsza część zadania. Trudniej przełamać opory wydawnictw i instytucji naukowych, które nie mają interesu w ujawnianiu takich skandali. Już nas nie dziwi, że do ujawnienia afery koreańskiego embriologa Woo Suk Hwanga pod koniec zeszłego roku trzeba było dopiero interwencji jednej z koreańskich sieci TV.
Opisów niedających się powtórzyć eksperymentów jest w literaturze naukowej wiele. Dopiero niedawno autorzy badań dotyczących rzekomego przepływu RNA pomiędzy komórkami roślin wycofali swą publikację z września 2005 r. ze "Science". Oszustem miał być tylko pierwszy autor tej publikacji, który zresztą temu zaprzecza. Na tak powolnej procedurze cierpi prestiż nauki i samych czasopism.
Uczciwym naukowcom zależy na tym, aby koledzy po fachu weryfikowali ich wyniki. Do tego jednak nikomu się nie śpieszy, bo dobre czasopisma rzadko drukują prace, które powtarzają wyniki innych badaczy. W naukach medycznych, gdzie negatywne wyniki mogą mieć duże znaczenie dla terapeutyki lub zapobiegania złemu stosowaniu leków, istnieją czasopisma publikujące wyłącznie wyniki negatywne, np. "Journal of Negative Results in Biomedicine". Może więc warto byłoby powołać do życia czasopismo specjalizujące się w publikacjach niezależnie powtarzanych eksperymentów?
* Dr hab. Jacek Kubiak kieruje laboratorium biologii rozwoju w CNRS/Université Rennes 1 we Francji. |
|
|