Forum Forum archeologii zawodowej - archeologia.org.pl Strona Główna Forum archeologii zawodowej - archeologia.org.pl

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

badania naukowe i komercyjne
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum archeologii zawodowej - archeologia.org.pl Strona Główna -> Firmy archeologiczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bar-Pa




Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 18:30, 30 Sie 2009    Temat postu: badania naukowe i komercyjne

Cytat:
Temat wydzielony z dyskusji o programie archeologicznych sudiów podyplomowych w Bydgoszczy

http://www.archeologiczne.fora.pl/uczelnie,13/zarzadzanie-w-archeologii,664.html#4152


1. To nie ma znaczenia kto zgłasza zapotrzebowanie na etykę tylko to czy tego można nauczyć. To się albo ma albo nie, stąd zarówno są prywatne firmy które zdejmują warstwy kulturowe spychaczem jak i te które przykładają się do badań, pracownicy instytucji czysto naukowych (uczelnie, muzea itd) którzy "klepią fuchy" często masakrując stanowiska brane komercyjnie, robią je w godzinach pracy itd. Wykład/konwersatorium raczej nie zmieni takiego podejścia do życia.

Cytat:
właściwe nie powinno robić się takich rozróżnień, bo jak rozumieć archeologię komercyjną. Przecież standard i metodyka badań oraz jakość sprawozdań jest jedna i taka sama bez znaczenia kto wykonuje badania i kto za nie płaci.


To nawet nie jest teoria - to jest mit Smile
Komercyjne badania mają swoją specyfikę. Inwestor płaci ale często i wymaga. No i jeszcze dobrze na tym zarobić. Istotne jest tempo prac przy jednoczesnym zachowaniu standardów. Stąd widzę większe zapotrzebowanie na nowoczesne (i szybkie) metody dokumentacji, jak fotografia, fotogrametria, obsługa urządzeń geodezyjnych i programów GIS/Cad. Na niekomercyjnych badaniach można sobie siedzieć miesiąc w jednym dołku robiąc ar lub dwa, mając darmową siłę roboczą w postaci studentów i bawić się niwelatorem i kredkami do dokumentacji wapienników. W końcu to pieniądze z budżetu o które nie trzeba się starać, nie trzeba na tym zarobić, ani się śpieszyć...
Do tego zarządzanie ludźmi, sprzętem ciężkim i BHP czyli wszystko to na co na "uczelnianych" wykopaliskach się kładzie nacisk zerowy.

2.
Cytat:
zwiększenie nacisku na zachowanie stanowisk archeologicznych, a nie na ich badanie wykopaliskowe


To dla mnie też nieporozumienie bo firmy prywatne (może tylko te z którymi mam/miałem styczność) żyją właśnie z wykopalisk/dozorów pod wszelkiej maści inwestycje. Ewntualnie opracowanie materiałów/częsci dokumentacji z nich pochodzących.

Zresztą po ankiecie widać kto jak wypałnia - ABC biznesu chcą studenci i prywatne firmy bo uczelnianym badaczom jest to niepotrzebne, mają kasę z uczelni, metody nieinwazyjne dla odmiany chcą pracownicy uczelni, bo się nimi bawią na swoich wielkich i wspaniałych stanowiskach, cmentarzyskach czy tellach w Syrii, a kto na działce 500 metrów pod domek będzie je przeprowadzał?

Ale to tylko moje zdanie, którego prosze nie odbierać jako malkontenctwa czy krytykanctwa bo i tak uważam za bardzo pozytywne że takie studia uzupełniające zaczynają powstawać i nastawiają się właśnie na archeologię komercyjną, zwłaszcza w dobie gdy uczelnie "kształcą" studentów w ilości nieprzyswajalnej nie tylko przez "naukę" ale i rynek komercyjny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stysz
Administrator



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 1862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 23:16, 30 Sie 2009    Temat postu:

Trochę chyba odbiegnę od meritum dyskusji o programie. Ale tak jakoś potoczyła się ta dyskusja.

Dla mnie mitem jest stosowanie podziału na badania naukowe i komercyjne.
Nie ma takiego podziału. Obecnie mamy jedynie badania ratownicze, UWKZ nie wydają zgody na badania inne niż na stanowiskach zagrożone.

Niezależnie od formy własności nieruchomości na której znajduje się zabytek nieruchomy, każde badania ratownicze posiadają źródło finansowania badań, zatem formalnie każde badania archeologiczne powinno zaliczyć się do kategorii badań komercyjnych. Jedyne, co je różni, to jak napisał Bar-pa, czas ich realizacji. Firmy prywatne zmuszane do skracania czasu realizacji badań wdrażają nowe sposoby badań i dokumentacji, posiadając silną motywację na unowocześnianie warsztatu pracy – zwłaszcza te starające się o duże zlecenia.

Zatem jakie badania zaliczamy do kategorii badań naukowych? Te prowadzone przez archeologa z tytułem naukowym?

Gdy ktoś stosuje termin „badania naukowe” to zawsze odnoszę wrażenie, że – posługuje się tym terminem bez jego zrozumienia, stara się w ten sposób podbudować swoją pozycję naukową lub instytucji która go zatrudnia, bądź też z jakiegoś powodu próbuje zawłaszczyć sobie, lub grupie osób do której się zaliczą archeologię jako naukę.

Jakie badania uznamy za naukowe? Te nasycone interdyscyplinarnymi analizami oraz w czasie których stosowane są nowoczesne rozwiązania dokumentacji oraz pozyskiwania źródeł archeologicznych, czy te gdzie jak napisał Bar-pa można sobie siedzieć „miesiąc w jednym dołku robiąc ar lub dwa”.

Gdy ktoś pisze o badaniach ratowniczych lub komercyjnych – to wiem o co chodzi, ale jak ktoś pisze o badaniach naukowych to, nie za bardzo wiem o co chodzi. Bowiem jeśli uznać, że są jakieś badania „naukowe” oznacza to, że są też jakieś badania „nienaukowe” a przecież standardy badań oraz program badawczy określa w decyzji pozwolenia na badania UWKZ.

Może znana jest komuś bliższa definicja tego terminu, pozwalająca na precyzyjniejsze określenie, jakie badania tym terminem można określać za naukowe a jakie nie, bo nie chodzi chyba wyłącznie o afiliację badacza oraz budżetowe pochodzenie źródła jego płacy?


Ostatnio zmieniony przez Stysz dnia Nie 23:22, 30 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stysz
Administrator



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 1862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 0:29, 31 Sie 2009    Temat postu:

Żeby być dobrze zrozumianym.

Termin archeologiczne badania naukowy powinien być używany i powszechnie stosowany ale nie na potrzeby dokonywania porównać wobec innych badań archeologicznych.

Powinien być jasny i czytelny sygnał od archeologów do społeczeństwa, że archeologia to badania naukowe, jeśli taki sygnał nie idzie, a sami się ku temu przyczyniamy, to jest to działaniu przeciw pozycji archeologii w życiu społecznym. Trudno nam wytłumaczyć zarówno społeczeństwu jak i inwestorom celowość badań archeologicznych.

Nie powinno się zestawiać w celach porównawczych terminu badań naukowych oraz badań komercyjnych. Niestety wielu wychodzi z założenia, że skoro misją uniwersytetów, muzeów, PAN, KOBiDZu jest nauka to realizują one badania naukowe, zaś misją firm prywatnych jest wypracowanie zysku oraz płacenie podatków, zatem komercja, w ślad za tym dokonywane jest groźne w konsekwencjach uproszczenie. Gdy instytucja budżetowa realizuje badania pod inwestycję – to są to badania naukowe, gdy takie same badania realizuje firma prywatna – są to badania komercyjne. Jeśli głębiej się zastanowić – to posługiwanie się takim porównaniem przez archeologa, można uznać za nieetyczne. Deprecjonuje badania prowadzone przez firmy prywatne bez poddania ocenie stosowany warsztat pracy, jednocześnie wysyłamy do społeczeństwa i inwestorów także decydentów sygnał, że badania archeologiczne mogą być „nienaukowe”. A to użynanie własnej gałęzi, niestety często dla realizacji własnych interesów, jakby przypomnieć tu list rady OODA na stronie internetowej IAiEPANu.

http://www.archeologiczne.fora.pl/firmy-archeologiczne,9/stanowisko-wobec-firm-prywatnych,675.html

Jak widać z tego, mamy w archeologii środowiska naukowe i nienaukowe, podążając tą myślą - naukowe badania archeologiczną mogą realizować wyłącznie te "naukowe" środowiska archeologiczne.

Dlatego błagam, nie stosujcie tego porównania.


Ostatnio zmieniony przez Stysz dnia Pon 0:52, 31 Sie 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bar-Pa




Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 9:01, 31 Sie 2009    Temat postu:

Stysz napisał:

Dla mnie mitem jest stosowanie podziału na badania naukowe i komercyjne.
Nie ma takiego podziału. Obecnie mamy jedynie badania ratownicze, UWKZ nie wydają zgody na badania inne niż na stanowiskach zagrożone.


Dlatego lepszym podziałem jest podział na komercyjne i uczelniane (w tym PAN i muzea). I nie ma co udawać że go nie ma. Archeolog z uczelni lub państwowej instytucji ma zwykle darmową siłę roboczą w postaci studentów oraz zwykle nielimitowany czas badań. Może sobie pozwolić na to żeby ktoś przez cały dzień robił kolorową dokumentacje tradycyjnie kredkami, planigrafię taśmami, czy tyczyć sobie wykopy przez cały dzień, bo zwykle i tak ma przesiedzieć miesiąc w terenie i nikt go przesadnie nie rozlicza z wyników, nie ma potrzeby skończenia wcześniej żeby wziąć następne zlecenie bo z żyje z pensji na uczelni, i może sobie pozwolić na różnego rodzaju straty czasu bo student czy zrobi to w dzień czy w trzy i tak zrobi to za darmo a przy robotniku na badaniach komercyjnych to już jest kwestia 80 - 150 zł dziennie. Przy dziesięciu robotnikach/studentach to już zaczyna robić poważną różnicę.
Archeolog który kopie komercyjnie jest zwykle ograniczony czasem prowadzenia badań (przy dużych inwestycjach jak choćby autostrady, kary umowne za opóźnienia mogą być naprawdę solidne). Musi się nie tylko zmieścić z kosztami badań w planowanym zysku ale też na tym zarobić bo muzeum ani uczelnia nie płacą mu regularnej pensyjki, i jeszcze zarobić na czas gdy piękny nasz kraj przykryty jest śniegiem. Stąd potrzeba nowoczesnej, szybkiej dokumentacji, najlepiej możliwej do wykonania bez przesadnych nakładów.
Absolutnie nie chodziło mi o rozróżnienie w ilości pobieranych próbek, czy rodzaju opracowania, bo to zawsze zależy indywidualnie od prowadzącego badania, ale nie ma się też co oszukiwać że różnic nie ma.
Bo choćby takie kości, archeolog z uczelni, wepchnie do opracowania antropologowi/archeozoologowi zatrudnionemu na uczelni który zrobi mu je w ramach etatu a prowadząc badania prywatnie trzeba będzie często za takie analizy zapłacić. Podobnie konserwacja i inne opracowania specjalistyczne.

I nie do końca zgodzę się że obecnie mamy tylko badania ratownicze - wystarczy wejść na strony instytutów archeologicznych. Badania odbywają się choćby w środku puszcz i bagien gdzie na żadne inwestycje się nie zanosi. Poza tym wystarczy co roczna orka żeby stanowisko zostało uznane za zagrożone. Pomijam też że nie wszyscy inwestorzy są tak cierpliwi żeby czekać na zakończenie badań 28 lat jak pewien "inwestor" no Żuławach, gdzie końca badań i tak wciąż nie widać.

Dla mnie badania komercyjne i uczelniane to dwa inne światy czy mi się to podoba czy nie, a twierdzenie że jest inaczej wydaje się troszkę naiwne.

PS. Może faktycznie lepiej przenieść tą dyskusję do osobnego wątku bo zaczyna nieco "zaśmiecać" temat dotyczący jednak czego innego Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
stanley




Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 19:56, 31 Sie 2009    Temat postu:

I ja dorzucę swoje 3 grosze bo to temat kluczowy moim zdaniem

Problem rozróżnienia komercyjne/naukowe tudzież prywatne/państwowe jest sztuczny tzn. oczywiście są różnice pomiędzy np. profesorem archeologii a właścicielem prywatnej firmy, ale dopiero zestawienie tych dwóch osób właśnie w ramach tego przeciwstawienia prowadzi do sytuacji konfliktu.

Mam propozycję prostej definicji, która może rozjaśnić nieco sytuację. Dla mnie naukowe są te badania archeologiczne, które są finansowane w 100% ze środków instytucji naukowych. Każda osoba (profesor, student, właściciel firmy) prowadząc jakiekolwiek inne badania archeologiczne staje się uczestnikiem rynku i prowadzi badania komercyjne ze wszystkimi tego konsekwencjami (np. konkurencyjność), czy tego chce, czy nie.

Natomiast, co do kwestii nauki i naukowości badań archeologicznych to są to pojęcia, które w działalności archeologów akademickich używane są jako narzędzia wykluczania "nienaukowych" (ponieważ pozainstytucjonalnych) archeologów. Jest to zwykły wybieg pozwalający wyeliminować przeciwnika i czysta hipokryzja kadry instytutów archeologicznych. Ujmując inaczej: pojęcia nauki i naukowości są stosowane przez uczelnie w ich znaczeniach potocznych ("prawdziwym archeologiem naukowcem jest prof. archeologii wraz z jego autorytetem) ewentualnie prawnych, a więc naukowości o jakiej wspomina ustawa o ochronie zab. i o jaką może dopominać się konserwator. Otóż to rozumienie nauki nie ma nic wspólnego z jej rozumieniem naukowym i obiektywnym ponieważ na gruncie naukoznawstwa archeologia nauką nie jest z dwóch poważnych powodów: 1) jej eksperymenty są niepowtarzalne (stanowisko raz przebadane zostaje zniszczone i nigdy nie będzie możliwości weryfikacji).
2) nie ma wypracowanej jednej metody (kłania się kolejna nierozwiązana dyskusja nad standardami).

Czy to oznacza, że archeolodzy uniwersyteccy powinni pozamykać instytuty ponieważ nie są naukowcami? Otóż nie - ponieważ pozostają naukowcami mając za sobą instytucję, która zapewnia im pensję oraz środki na badania. Jest to sytuacja bardzo podobna jak w przypadku innych nauk humanistycznych, które na zachodzie nawet nie są nazywane science. Ale z tego samego powodu akademicy nie powinni mieszać się ze swoją źle rozumianą naukowością w badania pozainstytucjonalne nawet jeśli oni sami je prowadzą!

Podsumowując, "nauka", "naukowość", "komercyjne", "prywatne" to puste słowa, ale mogą bardzo skutecznie szkodzić przeciwnikom tych którzy są zdolni do określenia czym jest "nauka", "naukowość" itp.

Elementem tej perfidnej gry jest cytowany do znudzenia (ale słusznie) list
członków OODA w sprawie firm prywatnych - usiedli sobie profesorowie, którzy uznali sami siebie (w końcu sami sobie nadawali tytuły) za jedyne autorytety mogące określić czym archeologia jest a czym nie jest no i okazało się że firmy prywatne nie tworzą archeologii, chyba że warunkowo jako kontrolowani podwykonawcy.


Ostatnio zmieniony przez stanley dnia Pon 19:59, 31 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bpa




Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Wto 20:20, 01 Wrz 2009    Temat postu: co jest naukowe

naukowe jest tylko to co jest weryfikowalne, a weryfikowalne jest tylko to co jest opublikowane
taka definicja naukowości badań archeologicznych pojawiła się w lutym na autostradowej konferencji w warszawie - nie pamiętam kto to powiedział - ale wydaje się że trafił w sedno sprawy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marek Szajerka




Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Wto 23:38, 01 Wrz 2009    Temat postu: Przykład z Grudziadza

W nawiązaniu do dyskusji o badaniach naukowych i nienaukowych, działaniach ratowniczych. Jako historyka, interesują mnie wyniki badań wykwalifikowanych archeologów a nie instytucja, czy firma w której są zatrudnieni. Obecna dyrektor Muzeum im. ks. dr. Władysława Łęgi archeolog Małgorzata Kurzyńska w 15 tomie Rocznika Grudziądzkiego, 2003 r., opublikowała wyniki prac archeologicznych, przeprowadzonych w 2000 r. przez firmę archeologiczna "Pre&historica" z Torunia. Badania przeprowadził Paweł Gurtowski. Wykop archeologiczny był dosłownie pod drzwiami pracowni archeologicznej Muzeum.
M. Kurzyńska, mając własne ciekawe odkrycia zdecydowała się na opracowanie w formie artykułu monograficznego prac badawczych P. Gurtowskiego.

Uważam, ze jest to godny naśladowania przykład relacji między instytucja państwowa a komercyjną.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
stanley




Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Śro 23:02, 02 Wrz 2009    Temat postu: Re: co jest naukowe

bpa napisał:
naukowe jest tylko to co jest weryfikowalne, a weryfikowalne jest tylko to co jest opublikowane


To rzeczywiście jest dobra wypowiedź, ale sedno sprawy w którą uderza to w tym przypadku nie kwestia naukowości, ale przyczyny braku rozwoju polskiej archeologii. Chodzi o kwestię publikacji. Otóż system działa w ten sposób, że badaczom nie opłaca się zbyt hojne dzielenie się swoimi wynikami z kolegami ponieważ te są ich kapitałem windującym ich w górę w stopniach i przywilejach naukowych (zupełnie obcy punkt firmom, które takich przywilejów nigdy nie dostąpią - swoją drogą ciekawy eksperyment - ktoś z wiodących badaczy prywatnych odważyłby się otworzyć przewód doktorski na którejś z uczelni?). Po za tym wyniki badań są podstawą rozliczeń działalności naukowej archeologów i to jest drugi powód ich niechętnego udostępniania, zanim nie zostaną zamienione w prace doktorskie lub habilitacyjne. W związku z tym nie ma wymiany informacji, brakuje ujęć syntetycznych, dotyczących terenów leżących poza logistycznym zasięgiem danej jednostki badawczej.

Drugi punkt dla którego ta wypowiedź jest w przypadku polskiej archeologii pobożnym życzeniem, to wspomniana we wcześniejszym poście niemożliwość weryfikacji badań. Zastanawiałem się nad tym od jakieś czasu, ale nie znajduję odpowiedzi na pytanie względem czego miałyby być weryfikowane wyniki skoro ich źródło zostało w trakcie badań zniszczone? Jedyne co pozostało do zweryfikowania to standard dokumentacyjny badań, ale ten ma się nijak do przedmiotu badania, który został bezpowrotnie utracony. Standardy są zresztą strasznie nieprecyzyjne, pozostawiają wiele spraw nierozstrzygniętych i szybko się dezaktualizują wraz ze zwiększaniem się możliwości technicznych. Ich weryfikacja nie ma więc nic z prawdziwej naukowości i nie unaukawia weryfikowanego efektu pracy - może za to być wykorzystywana instrumentalnie - np. do podważania kompetencji kogoś kto się naraził z innych niż brak profesjonalizmu powodów (vide sprawa Gałczyńskiego, gdzie dochodzi do prawdziwych absurdów metodologicznych jak np. problem "naukowego" hałdowania itp.)

Idealna sytuacja, prawdziwe badanie naukowe polega na możliwości powtórzenia eksperymentu poprzez szczegółowe odtworzenie warunków jego przeprowadzenia. Tradycyjna archeologia nie jest w stanie tego dokonać nawet w najmniejszym stopniu, chyba że... użyje metod nieinwazyjnych i tu mamy odpowiedź dlaczego nie są one stosowane, lub traktuje się je z nieufnością: ponieważ mogą podważyć czyjąś niesprawdzalną na gruncie tradycyjnych metod hipotezę. Zagrażają więc wszystkim stopniom i autorytetom zbudowanych na nieweryfikowalnych wynikach badań. Powód jest więc czysto polityczny, a nie metodologiczny, metodyczny czy techniczny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
stanley




Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 0:21, 03 Wrz 2009    Temat postu: Re: Przykład z Grudziadza

Marek Szajerka napisał:
W nawiązaniu do dyskusji o badaniach naukowych i nienaukowych, działaniach ratowniczych. Jako historyka, interesują mnie wyniki badań wykwalifikowanych archeologów a nie instytucja, czy firma w której są zatrudnieni. Obecna dyrektor Muzeum im. ks. dr. Władysława Łęgi archeolog Małgorzata Kurzyńska w 15 tomie Rocznika Grudziądzkiego, 2003 r., opublikowała wyniki prac archeologicznych, przeprowadzonych w 2000 r. przez firmę archeologiczna "Pre&historica" z Torunia. Badania przeprowadził Paweł Gurtowski. Wykop archeologiczny był dosłownie pod drzwiami pracowni archeologicznej Muzeum.
M. Kurzyńska, mając własne ciekawe odkrycia zdecydowała się na opracowanie w formie artykułu monograficznego prac badawczych P. Gurtowskiego.

Uważam, ze jest to godny naśladowania przykład relacji między instytucja państwowa a komercyjną.


Świetny przykład, o to mi dokładnie chodzi. Raczej rzadki przypadek współpracy, chodź mogę się mylić, ale sprawdźcie sami ile tytułów naukowych zostało w archeologii nadanych na podstawie prac powstałych przy uwzględnieniu dużej ilości wyników badań prowadzonych przez "archeologów prywatnych". Mogę się mylić, ale po prostu łatwiej i bezpieczniej jest zrobić stopień na podstawie swoich "podwórkowych" wykopalisk, co oczywiście nie jest zakazane, ale na czym cierpi archeologia jako NAUKA o czym pisałem w poprzednim poście.

Przykład z Grudziądza pokazuje jak sztuczne jest rozróżnienie na państwowe/prywatne. Przy odrobinie dobrej woli nic nie stoi na przeszkodzie owocnej współpracy. Jest ono podtrzymywane przez akademików, w których interesie ten podział działa ponieważ zapewnia im dominującą pozycję na rynku. Dzieje się to dzięki nieobiektywnemu, ale skutecznemu posługiwaniu się pojęciem naukowości.

Żeby nie być gołosłownym podam przykłady z "Gałczyńskiego 538".

Firma i instytut "na wejściu" niczym się nie różnią - oba podmioty budują tacy sami ludzie o takim samym wykształceniu, mają takie same potrzeby, realizują swoje zainteresowania itd. Dzieli ich niewiele.

Dopiero sytuacja konfliktu spowodowana niezaspokojeniem potrzeb finansowych w związku z przegranym przetargiem stawia ich naprzeciw sobie. Akademicy od razu zaczynają szafować "naukowością". Zobaczcie ich wypowiedzi z nadzwyczajnych zebrań z końca 2008. Np. "na tym stanowisku zależy nam ze względów naukowych", "firmy prywatne bardziej interesują się zyskiem niż nauką", "my zrobilibyśmy te badania w sposobów bardziej naukowy, mamy lepsze zaplecze", albo "to instytuty naukowe powinny mieć ustawowe prawo pierwszeństwa" itd. Dlatego żaden z naukowców nie sprawdził obiektywnej wartości efektów prac firmy prywatnej, które są naukowe ponieważ są publikowane, są zaopatrzone w przypisu, są poprzedzone kwerendą, są poparte analizami interdyscyplinarnymi, są konsultowane z ekspertami itd. Fachowość tych prac mogą ocenić eksperci, ale osobiście uważam że firma wycisnęła z tego śmietniska świetne naukowe wyniki (np. uchwycenie śladów kół wozów wymagało ekstra skrupulatności).

Ale szafowanie naukowością jest bronią obosieczną. I teraz prokurator sprawdzi "naukowość" i zgodność z rzeczywistością "ekspertyzy" firmowanej przez instytut.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stysz
Administrator



Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 1862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 0:36, 03 Wrz 2009    Temat postu:

Nauka w archeologii polega właśnie na tym, że jest nieweryfikowalna, tzn. że w oparciu o własne, metodycznie nieweryfikowalne prace wykopaliskowe oraz subiektywną analizę pozyskanych źródeł można stawiać równie nieweryfikowalne i co najistotniejsze niepodważalne przez nikogo hipotezy – nawiązując do archeologii postprocesualnej i jej, jak to się mówi, narracji. Wtedy jest się naukowcem pełną gębą. Stąd też jak podejrzewam tak zaciekły opór a wręcz nawet walka (co opisuje Andrzej Gołembnik) z nowoczesnymi metodami dokumentacji, które to w mniemaniu wielu naukowców pozbawiają możliwości analizy, gdyż eliminują tak potrzebny archeologii subiektywny odbiór rzeczywistości wykopaliskowej. Stąd zapewne, metody te, jako nienaukowe stosowane być nie powinny, ich stosowanie prowadzić może do podważenia autorytetu naukowego przez możliwość weryfikacji i poddania ocenie prowadzonych badań. Dowodem tego były właśnie najazdy komisji konserwatorskich w Gdańsku, którym przewodziły autorytety metodologii uniwersyteckiej, w konsekwencji autorytety te zabroniły stosowania tych metod pod groźbą przerwania badań (tzn. oficjalnie i formalnie dokumentacją przekazywaną konserwatorowi była ta tradycyjna wykonywana kredkami), notabene autorytety te zatrudnione były przez tą samą uczelnię, co prowadzący badania. Pewne znaczenie mogło mieć też to, że autorytety posiadały tytuły profesorskie a prowadzący badania był ledwie magistrem. Niedopuszczalne jest, aby o technikach dokumentacji decydować mógł nie profesor. Pozostaje tylko zrobić „pa, pa… i pójść swoją drogą. Najbardziej stratni są w tym tylko studenci, w których z uporem wtłacza się archeologię XXw. Ośrodek w Bydgoszczy podjął się tu niezwykłej misji – misji przełamania mentalnego. Dla mnie nauką w archeologii jest proces pozyskiwania obiektywnych, pozbawionych subiektywnych zniekształceń źródeł archeologicznych, i jest to napisane pod każdym moim postem, wyrażone słowami prof. Włodzimierz Hołubowicza. Jeśli mówimy o rozwoju nauki - to dla mnie tym rozwojem jest postęp procesu pozyskiwania tych źródeł. Tym powinny zajmować się ośrodki naukowe, niestety, albo może całe szczęście, przymuszone sytuacją konkurencji wolnorynkowej dokonują tego firmy prywatne.

Rozwój ten jednak zostanie spowolniony przy biernym podejściu UWKZ wobec postępu w pozyskiwaniu obiektywnych źródeł archeologicznych, czyli w kwestii stosowanych odpowiednich na miarę XXIw standardów w badaniach archeologicznych. Po części urzędy zainteresowane tym nie są z uwagi na opór środowisk naukowych (skoro tak się samookreśliły), mogłyby nie wytrzymać konkurencji na rynku inwestorskich bada archeologicznych. Obecna sytuacja jest wygodna, zawsze znajdzie się przykład firmy archeologicznej niszczącej stanowisko. Zmiana standardów oraz odpowiedni nadzór ze strony UWKZ takie podmioty by wyeliminowała z rynku. Rynek budowlanych prac konserwatorskich jest dobrym przykładem – takie prace są dużo droższe od zwykłych remontów, jednocześnie metody i techniki realizacji prac są nieustannie ulepszane, firmy sporo inwestują w naukę tzn. w opracowywanie nowych lepszych sposobów ochrony zabytków.

Naszą nauką jest pozyskiwanie źródeł archeologicznych.
Bez porządnego źródła – nie będzie porządnego opracowania – jedynie narracja.


Ostatnio zmieniony przez Stysz dnia Czw 0:41, 03 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Smilodon populator




Dołączył: 03 Wrz 2009
Posty: 500
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pią 4:54, 04 Wrz 2009    Temat postu:

stanley napisał:
Otóż to rozumienie nauki nie ma nic wspólnego z jej rozumieniem naukowym i obiektywnym ponieważ na gruncie naukoznawstwa archeologia nauką nie jest z dwóch poważnych powodów: 1) jej eksperymenty są niepowtarzalne (stanowisko raz przebadane zostaje zniszczone i nigdy nie będzie możliwości weryfikacji).
2) nie ma wypracowanej jednej metody (kłania się kolejna nierozwiązana dyskusja nad standardami).


Kiedyś już o tym chyba dyskutowaliśmy, ale widzę, że trzeba znów zacząć od początku...

Filozofowie nauki wciąż spierają się o definicję terminu "nauka", ale kilka elementów składowych tej definicji pozostaje poza dyskusją. Nauka jest to jakiś rodzaj działalności człowieka. Jej celem jest formułowanie i sprawdzanie szczegółowych modeli wyjaśniających. Można na ogół wyróżnić pewne zbiory modeli, które nazywamy dziedzinami nauki, choć często klasyfikacja jest nieostra (genetyka to osobna nauka czy program badawczy w obrębie biologii?). W obrębie konkretnej dziedziny nauki można wyróżnić zbiór metod charakterystycznych dla tej dziedziny. Pewnie filozofowie nauki o zacięciu socjologicznym do definicji dziedziny nauki wprowadziliby też istnienie zbioru osób, które same identyfikują się jako przedstawiciele tej dziedziny.

Jeśli przyjmiemy, że powyższe zdania są prawdziwe (choć nie jest to obowiązkowe, istotą nauki jest ciągłe kontestowanie, może Stanley opublikuje swoje przemyślenia w "Philosophy of Science" i będzie sławniejszy od Poppera?), to wówczas będziemy musieli dojść do wniosku, że archeologia jest nauką, ponieważ 1) jest rodzajem działalności człowieka, 2) jej celem jest formułowanie i sprawdzanie szczegółowych modeli funkcjonowania społeczności ludzkich w okresach, dla których brakuje źródeł pisanych, 3) posiada zbiór metod, które są dla niej charakterystyczne (ciekawe, jak Stanley uprawia archeologię, skoro nie słyszał o metodzie wykopaliskowej...). Co więcej, istnieje zbiór osób, które nazywają się archeologami i - tak mi się wydaje - przynajmniej niektóre z nich naprawdę są archeologami.

Jeśli archeologia jest nauką, to dysksja o przeciwstawieniu naukowych i komercyjnych badań archeologicznych jest bezpodstawna, gdyż wszystkie badania archeologiczne z definicji są badaniami naukowymi, a jeśli nimi nie są (brak modeli lub metody), to nie są archeologią, tylko czymś zupełnie innym (na przykład Matejkowaniem po polach w poszukiwaniu monet i innych łusek).

stanley napisał:
jej eksperymenty są niepowtarzalne


Żaden eksperyment nie jest powtarzalny. Jakoś nie wyobrażam sobie fizyka, który będzie gonił swoje kwarki, żeby jeszcze raz te same wtłoczyć do cyklotronu (a potem cofa czas, bo entropia wszechświata się zmieniła). Nie potrafię też sobie wyobrazić biologa, który faszeruje mysz jakąś trucizną, robi jej sekcję, a potem wskrzesza, żeby powtórzyć eksperyment. To nie eksperymenty mają być powtarzalne, tylko ich wyniki. A z tym w archeologii nie powinno być problemu.

Wyobraźmy sobie taką sytuację: archeolog A chce się dowiedzieć, jakiego rodzaju pochówki (szkieletowe czy ciałopalne) znajdują się w grobach datowanych na okres X na obszarze Y. Archeolog ów za pomocą metody wykopaliskowej przeprowadza badania na 7 cmentarzyskach datowanych metodą radiowęglową na okres X, znajduje 666 grobów i stwierdza, że w 67% grobów znajdują się szczątki przepalone, w 29% nieprzepalone, a w 4% może przepalone, a może tylko zwietrzałe. Archeolog A publikuje swoje wyniki, podaje przedział ufności dla otrzymanych frekwencji i zadowolony udaje się na emeryturę.

Po latach młody i ambitny archeolog B dochodzi do wniosku, że A ponaciągał dane i w okresie X na obszarze Y nie mogło być tak wielu pochówków ciałopalnych, bo na sąsiednim obszarze Z w okresie X ciałopalenie nie występuje w ogóle. Co robi archeolog B? Nie załamuje rąk, tylko bierze się do roboty i przeprowadza wykopaliska na 5 innych cmentarzyskach datowanych na okres X. Ponieważ jest archeologiem nowoczesnym, określa stopień przepalenia w skali 4-stopniowej, a nie tylko dychotomicznej, oraz szacuje błąd pomiarowy. Okazuje się, że stopień 0 (brak przepalenia) jest reprezentowany przez 20% grobów, stopień 1 (słabe przepalenie/zwietrzenie) przez 60%, stopień 2 (średnie przepalenie) przez 15%, a stopień 2 (mocne przepalenie) tylko przez 5% grobów. Następnie B sprawdza, czy po przeskalowaniu jego wynik mieści się w przedziale ufności uzyskanym przez archeologa A, czy też poza nim. Okazuje się, że wynik mieści się w przedziale ufności, a więc jednak archeolog A miał rację.

Czy ten jeden przykład wystarczy?

stanley napisał:
Jest to sytuacja bardzo podobna jak w przypadku innych nauk humanistycznych, które na zachodzie nawet nie są nazywane science.


Po pierwsze, nie na Zachodzie, tylko w krajach anglojęzycznych.

Po drugie, jeśli przyjmiemy brytyjsko-amerykański podział na nauki przyrodnicze ([earth/natural] sciences), nauki społeczne (social sciences) oraz nauki humanistyczne (arts & humanities), to archeologia jest zaliczana do wszystkich trzech: do sciences jako jedna z nauk o Ziemi (obok geologii i paleontologii), do social sciences jako część antropologii, do humanities jako nauka pomocnicza historii. Archeologia jako science (czyli arch[a]eological science) to przede wszystkim procesualizm, archeologia jako część antropologii to postprocesualizm, archeologia symboliczna, czy jak to nazwiemy, archeologia jako nauka pomocnicza historii to "old archaeology", z której tak wyśmiewają się procesualiści (w tym kolega Femur tutaj i na innych forach).

Problem polega na tym, że w Polsce zdecydowana większość archeologów to przedstawiciele "old archaeology", w której Kossina wciąż zza grobu rozdaje karty i decyduje o przebiegu gry. Procesualizm pojawia się gdzieniegdzie, ale jest najczęściej postrzegany jako fanaberia i przejaw zaczadzenia modą z Zachodu, a postprocesualizm szczątkowo w Poznaniu, w dodatku w postaci mocno spostmodernizowanej.

stanley napisał:
Ale z tego samego powodu akademicy nie powinni mieszać się ze swoją źle rozumianą naukowością w badania pozainstytucjonalne nawet jeśli oni sami je prowadzą!


Genialne zdanie. Jestem pod wrażeniem. Naprawdę. Obiecuję, że od tej pory już nie będę się mieszać w prowadzone przeze mnie badania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Smilodon populator




Dołączył: 03 Wrz 2009
Posty: 500
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pią 4:59, 04 Wrz 2009    Temat postu:

Bar-Pa napisał:
Może sobie pozwolić na to żeby ktoś przez cały dzień robił kolorową dokumentacje tradycyjnie kredkami, planigrafię taśmami, czy tyczyć sobie wykopy przez cały dzień, bo zwykle i tak ma przesiedzieć miesiąc w terenie i nikt go przesadnie nie rozlicza z wyników, nie ma potrzeby skończenia wcześniej żeby wziąć następne zlecenie bo z żyje z pensji na uczelni, i może sobie pozwolić na różnego rodzaju straty czasu bo student czy zrobi to w dzień czy w trzy i tak zrobi to za darmo a przy robotniku na badaniach komercyjnych to już jest kwestia 80 - 150 zł dziennie.


Gdzie są takie wykopaliska? Brałem udział w kilkunastu różnych projektach archeologicznych finansowanych ze środków publicznych i niemal wszędzie pracowałem po 15 godzin na dobę, a i to często nie wystarczało, żeby się wyrobić ze wszystkim. To może się niektórym dyskutantom wydać dziwne, ale w archeologii naprawdę nie chodzi o pieniądze, tylko o zaspokajanie (nie zaspokojenie) ciekawości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Smilodon populator




Dołączył: 03 Wrz 2009
Posty: 500
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pią 5:09, 04 Wrz 2009    Temat postu: Re: co jest naukowe

bpa napisał:
naukowe jest tylko to co jest weryfikowalne, a weryfikowalne jest tylko to co jest opublikowane


Tu chodzi nie tylko o publikowanie, ale też o udostępnianie danych. Czasami wydaje mi się, że niektórzy archeolodzy w Polsce biorą przykład od Fafnira: prowadzą wykopaliska tylko po to, żeby wyciągać kolejne przedmioty, które zamykają w swoich skrzyniach, bo to jest ich najcenniejszy skarb. A jak ktoś chce się do tego skarbu dobrać, to gryzą i plują jadem.

Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w krajach anglosaskich, gdzie większość archeologów bez żadnego problemu udostępnie swoje niepublikowane dane wychodząc z założenia, że przecież nikt ich nie wykorzysta bez powołania się na źródło (bo wszyscy doskonale wiedzą, kto gdzie i co kopie), a świeże spojrzenie może być pomocne. Poza tym takie postępowanie zwiększa impact factor, co nie jest bez znaczenia dla osób zatrudnionych na uniwersytetach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Smilodon populator




Dołączył: 03 Wrz 2009
Posty: 500
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pią 5:12, 04 Wrz 2009    Temat postu:

Bar-Pa napisał:
Dlatego lepszym podziałem jest podział na komercyjne i uczelniane (w tym PAN i muzea).


To nie jest dobry podział, dlaczego uczelnie nie miałyby prowadzić badań komercyjnych? Albo prywatna firma realizować grantu?

Jeśli już musimy dzielić, to lepiej na badania prowadzone za pieniążki publiczne i badania prowadzone za pieniążki prywatne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
stanley




Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sob 0:08, 05 Wrz 2009    Temat postu:

Smilodon populator napisał:
Nauka jest to jakiś rodzaj działalności człowieka. Jej celem jest formułowanie i sprawdzanie szczegółowych modeli wyjaśniających. Można na ogół wyróżnić pewne zbiory modeli, które nazywamy dziedzinami nauki, choć często klasyfikacja jest nieostra (genetyka to osobna nauka czy program badawczy w obrębie biologii?). W obrębie konkretnej dziedziny nauki można wyróżnić zbiór metod charakterystycznych dla tej dziedziny. Pewnie filozofowie nauki o zacięciu socjologicznym do definicji dziedziny nauki wprowadziliby też istnienie zbioru osób, które same identyfikują się jako przedstawiciele tej dziedziny.


Nie bardzo rozumiem, wynika z tego że nauka to: zbiór modeli wyjaśniających, a zbiory tych modeli to ... dziedzina nauki? Wątpisz czy naukę tworzą grupy ludzi, ale jednocześnie zakładasz, że jest ona rodzajem działalności człowieka... Proponuję podarować sobie dyskusje na temat filozofii nauki, gdzieś tam dzwoni jakiś Popper, ale cały wywód smilodona to intelektualny miszmasz. Gwoli ścisłości muszę jednak zwrócić uwagę, że metoda naukowa to nie sposób zbierania danych (czym jest metoda archeologiczna), ale takie rozumowanie (umysłowe działania poznawcze) jak indukcja, dedukcja, czy falsyfikacja, a to się rozgrywa na zupełnie innym poziomie teoretycznym. Dla zainteresowanych polecam dobry wstęp: Chalmers A. Czym jest to, co zwiemy nauką ?, Wrocław 1997.

Smilodon populator napisał:

stanley napisał:
jej eksperymenty są niepowtarzalne


Żaden eksperyment nie jest powtarzalny. Jakoś nie wyobrażam sobie fizyka, który będzie gonił swoje kwarki, żeby jeszcze raz te same wtłoczyć do cyklotronu (a potem cofa czas, bo entropia wszechświata się zmieniła). Nie potrafię też sobie wyobrazić biologa, który faszeruje mysz jakąś trucizną, robi jej sekcję, a potem wskrzesza, żeby powtórzyć eksperyment. To nie eksperymenty mają być powtarzalne, tylko ich wyniki. A z tym w archeologii nie powinno być problemu.


Argumentacja absurdalna - panta rei i "Nic dwa razy się nie zdarza" rodem z wiersza Wisławy Sz. Można spokojnie powtórzyć eksperyment Newtona (np. z równią pochyłą), to naprawdę dalej działa, i to po tylu latach! Ale na księżycu nie zadziała bo warunki eksperymentu będą inne.

Nie potrzeba wskrzeszać myszy, ale wyhodować następną, albo sklonować dla pewności. A kwarki to trzeba "łapać" dokładnie te same? Materia organiczna a tym bardziej nieorganiczna składa się z powtarzalnych układów cząstek? I co oznacza stwierdzeni, że powtarzalne mają być nie eksperymenty ale ich wyniki? Szczyt nonsensu.

Zostawię już te dywagacje quasi filozoficzno-naukowe i ponownie spróbuję przekonać do mojej definicji dziedziny nauki jako instytucji. Najpierw jednak mała dygresja.

Nie dziwi mnie, że smilodon broni naukowości archeologii mimo iż nie zna się na rzeczy i nie ma sprecyzowanych poglądów na to jak i po co uprawia archeologię. Podobne racjonalizacje swojego postepowania słyszałem na konferencji podsumowującej badania autostradowe w Wawie w marcu br. Jeden z Profesorów na koniec wystapienia zademostrował swoje oburzenie faktem, że GDDKiA traktuje ich (Profesorów archeologii) tak samo jak np. "inzynierów budujących mosty". Profesor i jego ujawniający się w całej krasie autorytet naukowy domagali się od przedstawicieli GDDKiA przywilejów i lepszego traktowania np. poprzez szybszy przydział środków i omijanie niektórych szargajacych autorytet zapisów ustawy o zamówieniach publicznych (np. zmuszających zlecenobiorców GDDiK do legitymowania się doświadczeniem, w końcu prof. dr hab. doświadczenie ma i nikt do tablicy wywoływać go nie będzie - a chodziło tylko o przesłanie cv i spisu publikacji). Autorytet naukowy nie potrzebuje racji - obroni się sam, a przecież nawet w sztuce tylko "dobra" sztuka to potrafi. Szczytem arogancji było stwierdzenie przez Profesora, że: "archeologia na trasie wielkich inwestycji liniowych, to coś więcej i coś ważniejszego niż budowanie mostów". Z całym szacunkiem, ale postawienie mostu drogowego moim zdaniem wymaga większych kompetencji i odpowiedzialności i w większym stopniu decyduje o powodzeniu inwestycji niż fachowo przebadane stanowisko arch. Po za tym jesli z winy archeologa obsunie się profil to, albo umknie uwadze jakiś obiekt nie taka znowu tragedia, "trochę" gorzej jeśli zdeprecjonowany inżynier co to nie zna się na kulturze lendzielskiej pomyli pomiary nacisku konstrukcji.

I tu właśnie moim zdaniem tkwi przyczyna podziału prywatne/naukowe - autorytet naukowy - nadawany "z urzędu", a więc z mocy instytucji, każdemu pracownikowi naukowemu, archeologowi akademickiemu, pracownikowi PAN i w mniejszym stopniu pracownikowi muzeum. Tak czy inaczej chodzi o jednostki budżetowe. Jest oczywiste, że to instytucja decyduje o przydziale tego specyficznego kapitału (komisje przyznające granty i tytuły, stypendia, stanowiska, publikacje ze złotymi literami i na kredowym papierze, pompatyczne x-lecia i inne tego typu rytuały). A kto się w takiej atmosferze spyta o fachowość i profesjonalizm akademików, z którego tak szczegółowo rozlicza się nieutytułowanych prywatnych archeologów - przedsiębiorców?
Oczywiście nie ma nic złego że pewne grupy ludzi postepują według takich hierarchicznych zasad (np. wojsko), ale cały dramat zaczyna się wtedy gdy ktoś z nich ochoczo przenosi się w rzeczywistość wolnorynkową (totalnie odmienną o uniwersyteckiej, państwowej) i jest niesamowicie zdziwiony, że jego autorytet tam "nie działa", że nie jest traktowany lepiej niż inzynier, że zleceniodawca nie rozdaje grantów na badania i że zasadniczo nikogo nie obchodzi czy znajdzie garnek taki czy inny. Jeszcze gorzej jest wtedy, gdy Profesor (i jego autorytet) tak jak na Gałczyńskiego 538 został urażony do tego stopnia, że sięgnął po przemoc (manipulując urzędem, prowokując kontrole, donosząc itp.) aby zadośćuczynić swojej porażce na wolnym rynku i autorytet zachować. Dlatego podtrzymuję swoje zdanie o niemieszanie się archeologów akademickich ze swoim unaukowionym autorytetem do badań budżetowanych ze środków prywatnych. Nikomu nie grożę palcem, to jest wniosek i przestroga wynikające ze sprawy Gałczyńskiego 538 - autorytet naukowy całej instytucji - IAUMK - użyty na granicy prawa zaszkodził wszystkim - ludziom którzy stracili pracę, archeologii jako nauce, toruniowi i jego planom rozwoju, firmie prywatnej i samej instytucji naukowej.

Smilodon populator napisał:
stanley napisał:
Ale z tego samego powodu akademicy nie powinni mieszać się ze swoją źle rozumianą naukowością w badania pozainstytucjonalne nawet jeśli oni sami je prowadzą!


Genialne zdanie. Jestem pod wrażeniem. Naprawdę. Obiecuję, że od tej pory już nie będę się mieszać w prowadzone przeze mnie badania.


Genialne prawda? Zależy gdzie i za czyje pieniądze prowadzisz te badania. Pamiętaj że nimb naukowości znika po wyjściu z sali wykładowej, biblioteki i po opuszczeniu wykopalisk podwórkowych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum archeologii zawodowej - archeologia.org.pl Strona Główna -> Firmy archeologiczne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin